sobota, 27 lipca 2013

HexxBox Poznaj i testuj z 1001 Pasji ! - Recenzja cienia oraz bazy pod cienie Grashka

Jakiś czas temu, udało mi się wziąć udział w I Edycji HexxBox. Do testów otrzymałam 3 produkty marki Graska. Bardzo się ucieszyłam, ponieważ nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z kosmetykami tej firmy. Postanowiłam nie czytać, żadnych recenzji tylko skupić się na własnych odczuciach :)


Więc zacznijmy od produktu który przypadł mi do gustu najmniej z całej trójki a mianowicie od cienia do powiek.



Cień zamknięty jest w plastikowym opakowaniu, otwierając je mamy bardzo ładny wkład do paletki, o takim perłowym lekko metalicznym odcieniu.
Ja osobiście, staram się unikać perłowych cieni, więc stosowanie tego cienia było dla mnie małym wyzwaniem, zwłaszcza że kolor również nie przypadł mi do gustu :)
Cień sam w sobie jest naprawdę dobrej jakości, nie osypuje się i ma bardzo ciekawą konsystencję, anie nie pudrowa ani nie kremowa, bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie to i uważam, że to ogromny plus cienia.


Cień nałożony na powiekę bez bezy, na moich tłustych powiekach trzyma się ok 6-7 godzin, znika równomiernie, nie rolując się na powiekach. 
Jednak razem z bazą, o której za chwilkę, tworzą mistrzostwo świata ! :)


Baza pod cienie firmy Graska to niewątpliwie moje odkrycie roku ! Wcześniej używałam tej z Dax jednak Grasha bije ją na głowę !


Baza zamknięta jest w uroczym małym plastikowym opakowaniu. Ogólnie cały design produktów Graska, miło mnie zaskoczył ! Kolorowe opakowania to coś co lubie !
Ale wracając do bazy to istny ideał!


Kolor jest bardzo zbliżony do mojego naturalnego koloru skóry, co oznacza, że baza nie odznacza się na mojej twarz, a wręcz tworzy z nią spójną całość.
Jednak docierając do sedna, cienie na bazie trzymają się cały dzień, nigdzie nie wędrują, ani też nie rolują się na powiece. 
Nic tylko CUD i MIÓD !!
Zdecydowanie polecam  



Buziaki 
Kasia :*



niedziela, 21 lipca 2013

O tym co kobiety kochają najbardziej ...

Czyli i paczkach ! :D Uwielbiam dostawać, paczki, listy przesyłki. Kocham to uczucie kiedy kurier lub listonosz puka do mych drzwi, aby wręczyć mi moje maleństwo, na które tak długo czekałam. Nawet jeśli jego zawartość nie jest zbytnio imponująca ale zawsze cieszy ! :)

Tak też było wczoraj (mijając fakt, iż sama musiałam się przejść na pocztę). Odebrałam moje małe maleństwo. Czyli skromniutkie zamówienie z ladymakeup.pl. Długo przeglądałam, oglądałam, czytałam opinie, aż w końcu zdecydowałam się na dwa produkty które możecie zobaczyć poniżej.



Zdecydowałam się na pędzel do pudru Hakuro H55 oraz słynny już bronzer do twarzy Honolulu
Po pierwszych testach jestem wniebowzięta :D


U mnie ostatnimi czasy piękna pogoda, wiec smaże się na rozpalonym słońcu ! Oczywiście pamiętając o odpowiedniej ochronie skóry :) 

Życzę Wam miłej niedzieli ;)
Buziaki
Kasia :*



wtorek, 2 lipca 2013

New in from DM

Uwielbiam, Kocham a jednocześnie Nienawidzę,a dokładniej drogerii DM. 
Uwielbiam za bardzo niskie ceny moich ulubieńców
Kocham za kosmetyki Balea, Alverde i limitki Essence, które nie trafiają do Polski
Nienawidzę za to, że niestety nie każdy ma do niej dostęp ( mój również nie jest bezprośredni :( )

Ale mimo wszystko Kocham :)
Dziś pokażę Wam kilka nowości, które zasiliły me zapasy :)

Skusiłam się na 3 nowości a mianowicie

Szampon 2w1 Balea z edycji limitowanej na lato do włosów blond
Szampon Balea z mocznikiem
Szampon Alverde ultra delikatny 

Żele pod prysznic Balea ( ich nigdy dość :) )


Ulubione odżywki do włosów Alverde oraz Maska Balea



No i ulubieniec który ostatnio namiętnie jest molestowany przeze mnie, dzień w dzień
kuleczki rozświetlające Essence :)



Buziaki :*

niedziela, 30 czerwca 2013

Czy to już uzależnienie ? :)

Dziś rozpoczęły się dla mnie upragnione wakacje, po ciężkich bojach na polu sesji, bitwa okazała się zwycięzka dla mnie. Siedzenie po nocach, kończenie projektów, makiet i innych prac zaliczeniowych, pochłonęło cały mój wolny czas. Jednak najważniejsze były egzaminy z przedmiotów, które kończę w tym roku. Ale co było nie wróci, trzeba się cieszyć i nagradzać. 

A nagradzałam się po każdym zaliczonym projekcie i oczywiście po każdym zdanym egzaminie :D
I takim oto sposobem stałam się Essie Maniczką. Pierwsze dwa lakiery a raczej lakier i top coat, kupiłam w Hebe kiedy to szalała promocja "2 za 1". No i przepadłam :) zresztą zobaczcie sami :)
Oto moja malutka kolekcja, która zapewne będzie się powiększać i powiększać :)



Na zbliżeniowe zdjęcia nie załapały się maluszki :) więc innym razem :)
A jak to u Was jest z lakierami Essie ?
Kochacie ?:)





piątek, 26 kwietnia 2013

Moja nowa mała milość :)

Nie wiem jak u Was Kochane ale ta piękna pogoda za oknem sprawia, że praktycznie cały wolny czas spędzam poza domem. Jak tu nie korzystać z życia, kiedy temperatura sięga 25 stopni ? :)

Dziś chcę Wam przedstawić tak jak w tytule moją nową małą miłość a mianowicie pierwszą paletkę Sleek jaka zagościła w moim kosmetycznym kuferku. Jest to nic innego jak słynna już Au Naturel.


Paletka ta jest moim odkryciem ostatnich miesięcy, a trafiła do mnie za sprawą darmowej wysyłki na Ladymakeup. Pomyślałam, czemu nie ?:D
I takim oto sposobem stałam się szczęśliwą posiadaczką tejże paletki.


W paletce mamy 12 cieni, w tym 8 matowych i 4 perłowe, skomponowanych idealnie aby stworzyć makijaż dzienny oraz wieczorowy. .

To co mnie zaskoczyło oprócz odcieni, które są cudowne i w 100 % trafiają w mój gust, to wspaniała pigmentacja. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się kokosów a tu nagle w środku czarnego opakowania znajduję zaginione skarby :D o których istnieniu nie miałam zielonego pojęcia.


Niewątpliwie paletka na chwile aktualne jest moim ulubieńcem w codziennym makijażu na uczelnie, czy też na lekkie szaleństwo podczas wieczornych zabaw :)

Makijaże są widoczne i co najważniejsze pięknie się prezentują ! 

Jedno jest pewne, nie jest to moja ostatnia paletka sleek jaką zakupiłam :) Zapewne już niedługo skuszę się na kolejną, tylko na którą ?:)
Jakieś propozycje? 


Buziaki :*



niedziela, 21 kwietnia 2013

ahh te powroty...

Nie ukrywam, że moja tak długa nieobecność na blogu była niezamierzona. Sporo się działo przez cały kwiecień, i musiałam na jakiś czas zrezygnować z bloga. Jednak nie zamierzam Was zamęczać historiami z mojego życia.
Wróciłam i nie zamierzam Was opuszczać :)

Wiosna w końcu się obudziła z zimowego snu, więc wszystko wraca do równowagi :D
Również ja, i porządek na blogu :)



Buziaki :*

czwartek, 14 marca 2013

Koronka poszukuje nowego domu :)

Miała być dzisiaj recenzja produktu, który przygotuje nasze ciało do lata. Jednak pozostając mniej więcej w tej samej tematyce, nie mogłam przejść obojętnie dzisiaj obok spodenek które znalazłam w swojej szafie.

Mianowicie moje drogie :) Spodenki Marki Atmosphere rozmiar 40 poszukują nowego domu. Spodenki są nowe jednak bez metek gdyż ubrałam je raz na 20 min do sesji zjęciowej. Tak więc jeśli którejś z Was wpadną w oczko proszę o kontakt :) 
szymanska_katarzyna0@o2.pl


Buziaki :*

wtorek, 12 marca 2013

Suchy szampon Rene Furterer

Wybaczcie moją chwilową nieobecność ale z pięknej wiosennej pogody zrobiła nam się aktualnie klucha. Deszczowa pogoda nie nastraja pozytywnie do niczego :( 

No ale koniec narzekania :) Dziś przygotowałam dla Was recenzję jednego z lepszych suchych szamponów jakie miałam okazję używać. A mowa dziś będzie o Suchym Szamponie Marki Rene Furterer.

Oczyszcza włosy na sucho, bez konieczności użycia wody. Idealny dla wymagających klientów, którzy pragną mieć czyste włosy w każdej sytuacji. Przydatny w awaryjnych sytuacjach, na kempingu, podczas choroby, w podróży.
 W 2 minuty oczyszcza włosy z sebum, sprawiając, że włosy odzyskują swoją lekkość i świeżość. Kaolin i pochodne krzemu pochłaniają nadmiar sebum oraz oczyszczaja włosy. Skrobia ryżowa i kukurydziana przywraca włosom puszystość. Olejki eteryczne z bazylii, kminku oraz z mięty pieprzowej nadają włosom świeżość. Szampon ma formę sprayu w kolorze skóry, aby jego ewentualne pozostałości nie barwiły skóry głowy.


Suche szampony stały się zdecydowanie must have każdej z nas. Ratują nas z opresji, kiedy nie ammy czasu aby umyć włosy w tradycyjny sposób przy użyciu wody i szamponu.

Póki co używałam trzech różnych suchych szamponów różnych firm, niestety jeszcze nie miałam okazji używać sławnego Batiste.
Jednak wracając do naszego dzisiejszego gościa. Marka Rene Furterer spisała się całkiem nieźle. 
Uzycie szamponu jest dziecinnie proste. Wystarczy wstrząsnąć butelkę i spryskać włosy. Na naszej czuprynce będziemy widziały kremowy proszek, który teraz musimy wyczesać z włosów. 

Włosy po użyciu szamponu są odświeżone, jednak są takie troszkę tępawe, nie błyszczą się, są raczej matowe. W takiej sytuacji ja zdecydowanie stawiam na kok, wtedy nie widać skutków ubocznych opisanych powyżej :)

Jedynym minuse suchego szamponu Furterer jest jego cena ok 20zł/ 75ml. Co przy słabej wydajności wypada dosyć blado.

Nie mniej jednak nie wrócę do niego ponownie pomimo tylu zalet. Zacieram raczki na Batiste :)
A jak u Was sprawdzają się suche szampony ?

Buziaki :*



wtorek, 5 marca 2013

Nie wszystko złoto co się Balea zwie...

Witajcie Kochane ! Dziś już kolejny dzień świeci nam słońce i wszystko budzi się do życia. 
Budzę się i ja :D Głównie przygotowuję swoje ciało do lata :D 
A jak u Was przygotowania? :)

Dziś opowiem Wam o niezbyt udanej masce Urea SOS do twarzy marki Balea.


Maseczka do twarzy z mocznikiem - SOS dla bardzo suchej cery. Optymalnie nawilża bardzo suchą i napiętą skórę. Mocznik jako naturalny czynnik nawilżający wiąże wodę w skórze i utrzymuje wysoki poziom wilgotności. Bogata receptura maseczki znacząco zmniejsza napięcie skóry i pomaga zapobiec suchym skórkom.


Maska zamknięta jest w bardzo klasycznej tubce na zatrzask, więc bez problemu wydobędziemy odpowiednią ilość maseczki, problem pojawi się kiedy maseczka będzie dobijać dna wtedy konieczne jest przecięcie tubki aby kompletnie zdenkować kosmetyk.


Balea Urea SOS maske ma dosyć lekką konsystęncję jak na tego typu kosmetyk. Dobrze rozprowadza się na twarzy, pozostawiając na niej białą warstwę.

Maskę stosowałam wg. zaleceń producenta, na oczyszczoną skórę twarzy nakładałam ją dość obficie na 20 min. W tym czasie maska częściowo się wchłaniała i zasychała. Po upływie tego czasu zmywałam ją ciepłą wodą. 

Przyznam się szczerze, że pokładam ogromne nadzieje w tej masce, jednak po zużyciu praktycznie całej tubki mogę powiedzieć że to średniak z jednej z niższych pułek. 
Efekt nawilżenia? Owszem jest, ale tylko chwilowy.
Maskę zawsze robiłam przed snem, rano skóra już była napięta a suche skórki widoczne, więc
na długotrwałe nawilżenie nie nie mamy co liczyć.
Plusem jest fakt, że maseczka przy regularnym stosowaniu nie zapchała mnie.
Jednak nie pozostaje mi nic innego jak powtórzyć zdanie z tytułu :
 "Nie wszystko złoto co się Balea zwie"

Nie znaczy to jednak, że Balea nie posiada świetnych jakościowo kosmetyków.
Jednak w każdej rodzinie trafiają się czarne owce :)

Skład 


Pozdrawiam Was Serdecznie :)

Buziaki :*





poniedziałek, 4 marca 2013

Organique - żurawinowe masło do ciała

Diś mamy pierwszy poniedziałek marca, brzmi fantastycznie, jednak kiedy już ten zachwyt Nas opuści uświadamiamy sobie, że to właściwie poniedziałek jak każdy inny. Ja swój spędzę tak jak zawsze :) Wybiorę sie na uczelnie i wrócę do domu późnym wieczorem.
A jak u Was wyglądają poniedziałki ?:)

Kochani, dziś przygotowałam dla Was recenzję jednego z moich ulubionych kosmetyków, które śmiało mogę nazwać Umilacze Spa. 
Mowa będzie o żurawinowym maśle do ciała marki Organique.


Apetycznie pachnące żurawiną masło do ciała o właściwościach odmładzających, wzmacniających i antyoksydacyjnych. Dostarcza skórze wielu cennych witamin, odnawia barierę lipidową, nawilża i uelastycznia, a dzięki zawartości ziołowego kompleksu ABI hamuje procesy starzenia. Oparte na maśle Shea wzmacnia strukturę
skóry i jej odporność na czynniki zewnętrzne. Polecane jest dla w szczególności dla osób ze skórą dojrzałą, naczyniową i pozbawioną witalności.


Masełko zamknięte jest w bardzo typowym jak dla tego kosmetyku opakowaniu - zakręcany słoiczek. 
Masło stosuję przede wszystkim na skórę nóg gdyż ta najbardziej potrzebuje dogłębnego nawilżenia.
I w tej roli masło sprawdza się idealnie.


Początkowo ma bardzo gęstą konsystencję z drobnymi grudkami, która pod wpływem ciepła skóry zmienia konsystencję i bez problemów rozsmarowuje się na skórze, pozostawiąjąc na niej lekko tłustą warstwę.
Niewątpliwie, poza aspektami nawilżającymi masełko przepięknie pachnie. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim zapachem, ale niesamowicie przypadł mi on do gustu. Wspaniale otula moje ciało i przygotowuje do snu.
Rano skóra jest zregenerowana i ładnie nawilżaona, a po tłustem warstwie nie ma śladu :)

Masełko niewątpliwie warte jest uwagi, jeśli chcemy zafundować naszej zmaltretowanej po zimie skórze troszkę liksusu :D


Niestety jedynym minusem masełka jest jego cena, która jest troszkę wysoka
59zł/200g
Ale biorąc pod uwagę wydajnosć która jest całkiem niezła, oraz wszelkie aspekty o których pisałam wyżej warto zainwestować.
W końcu Nam kobietom też się coś od życia należy :)

Tymczasem uciekam na zajęcia i życzę Wam urodzajnego dnia :)

Buziaki :*



sobota, 2 marca 2013

And The Winner is...

Tak jak obiecałam, tak i jestem z wynikami konkursu 
Wygraj róż z limitowanej kolekcji Essence Vintage District

Serdecznie dziękuję wszystkim za wzięcie udziału w konkursie.
Jest mi niezmiernie miło, że tu zaglądacie.
No i zapraszam do kolejnych konkursów 

nie przedłużając już .... 



Kochana Meraju Serdecznie Ci gratuluję 
i czekam na maila od Ciebie z danymi do wysyłki :)

szymanska_katarzyna0@o2.pl

Masz na to 3 dni :) Jeśli się nie odezwiesz nagroda zostanie ponownie wylosowana.

Buziaki :*



Denko :)

Taką piękną mamy dziś pogodę. Od samego rana wiosna sama puka mi do drzwi. Słoneczko, cieplutko 15 stopni brakuje mi jeszcze ćwierkania ptaków :D

Dziś przychodzę do Was ze zużyciami :) Troszkę sie tego nazbierało :) 
Zacznijmy więc :)

Szampony


Alverde z migdałem i arganem - recenzja tutaj
Alverde Hibiskus - bardzo lekki lekki szampon o dziwnej konsystencji. wg mnie Alverde posiada lepsze szampony niż ten. Czy kupię ponownie? Raczej nie.
Alverde z Amarantusem - podobno szampon przeznaczony jest do włosów zniszczonych, żadnej poprawy ich stanu nie zauważyłam więc ponownie nie kupię.
Alverde z morelą - Tu już jest dużo lepiej :) szampon nieźle oczyszcza i bardzo ładnie pachnie :) być może skuszę się na niego ponownie.

Odżywki

Isana - wg, mnie kompletna porażka, strasznie męczyłam się z tą odżywką ale w końcu sięgnęła dna. Nie kupię ponownie.
Farmona odżywka z Żeń-Szeniem - Recenzja wkrótce :)
Pharmaceris - recenzja tutaj
Alverde z morelą - recenzja wkrótce

Pielęgnacja ciała 

Żel pod prysznic Balea- już niedługo obszerny post o tych żelach :)
Silor +B żel nawilżający - recenzja tutaj
Płyn antybakteryjny do ciała Silver - recenzja tutaj
Antyperspirant w kulce Nivea - całkiem niezły, ale zdecydowanie bardziej wolę te w atomizerze.

Pielęgnacja twarz


Hydrolar z kwiatów pomarańczy słodkiej - jakoś nie polubiłam się z nim więc nie kupię ponownie (pewnie zastanawiacie się czemu w środku jest czarny, ano dlatego, że dosypałam do niego glinki i tak wykorzystałam do końca :D )
Biosiarczkowy żel peelingujący - jeden z lepszych kosmetyków do pięlęgnacji twarzy jaki miałam okazję stosować. Zdecydowanie kupię ponownie.
Bielenda 2-Fazowy płyn do demakijażu awokado - jeden z moich ulubionych. Kolejna buteleczka już w użyciu ;)
Bieledna 2-fazowy płyn do demakijażu Bawełna - w porównaniu do brata Awokado, wypada bardzo słabo. Bardzo podrażnił mi skórę i trafia do kosza chociaż dna nie widać. 
Próbka serum Lierac Luminescence - recenzja tutaj
Żel peelingujący do twarzy Choisee - pozwólcie, że nie będe się wypowiadała...



Tak i to by było na tyle :) Aż lepiej się czuję kiedy widzę tyle pustych opakowań :)
A jak u Was idzie ze zużywaniem ?

____________________________________________________________________

Kochane !

Dziś wieczorem ogłoszę wyniki konkursu :)

Bądźcie czujne ! :)




czwartek, 28 lutego 2013

Annabelle Minerals - Mineralne Podkłady kryjące

Witajcie Kochane ! :)

Dziś przychodzę do Was z recenzją produktów które są niezastąpionym elementem mojego codziennego makijażu. Mowa oczywiście o podkładach mineralnych.

Słyszała już o nich zapewne każda z Was, i doskonale zna ich właściowości jak i zastosowanie.
Dla przypomnienie KLIK

Dzisiaj zaprezentuję Wam podkłady mineralne firmy dzięki której zaczeła się moja przygoda z kosmetykami mineralnymi.
Mowa oczywiście o Annabelle Mineral.

Jakiś czas temu dostałam paczuszkę testerów podkładów kryjących Annabelle Minerals.
I dziś po wielu testach nadszed czas na recenzję :)

W podkładach kryjących mamy 3 główne tonacje : Beige, Natural oraz Golden. 

Zacznijmy od tych najjaśniejszych 



W skład tonacji Beige wchodzą odcienie :
Beige Fairest
Beige Fair
Beige Light
Beige Medium
Beige Dark




Kolejna tonacja to Natural


Natural Fair
Natural Fairest
Natural Light
Natural Medium
Natural Dark



I już ostatnia tonacja Golden


Golden Fairest
Golden Fair
Golden Light
Golden Medium
Golden Dark



Moja opinia 

Na poczatku byłam dość sceptycznie nastawiona do tego typu podkładów, jednak moje niepewności rozmyły się na deszczu jak nie wodoodporny tusz na rzęsach :D\
Moja cera jest dosyć kapryśna, raz tu się coś pojawi raz tam, ciągle panoszą się przebarwienia i traktują moją twarz jak swoją własność !! 
Po nałożeniu podkładu, nie wierzyłam własnym oczom. Wszystko ładnie zakryte a koloryt cery idealnie wyrównany !
Co najważniejsze podkłady mnie nie zapchały ! 
Kolejnym plusem jest fakt, że podkłady są bardzo ale to bardzo wydajne, a tak rozległy wachlarz kolorystyczny zapewnia nam znalezienie odpowiedniego dla Nas odcienia.
Taki mały słoiczek wystarczy nam na bardzo długi okres użytkowania

Co więcej dla siebie dopasowałam kilka odcieni, natomiast te najciemniejsze służą mi jako brązery do konturowania twarzy i w tej roli sprawdzają się świetnie ! 
Natomiast najjaśniejsze odcienie używam jako korektorów .


Jednym słowem mówiąc : nie miałam nigdy do czynienia z tak dobrym kosmetykiem, który by radził sobie z ukryciem moich niedoskonałości w każdych warunkach ! :)

A jak u Was z minerałkami. Kochacie, czy jednak wolicie tradycyjne podkłady?

Buziaki :*

środa, 27 lutego 2013

Ostatni dzwonek !!! :)

Kochani to już ostatnie chwile aby zgłosić się do konkursu i zgarnąć Róż z limitowanej edycji
Essence Vintage District :)

Serdecznie Zapraszam :)


Buziaki :*

wtorek, 26 lutego 2013

Bo kto nie kocha poniedziałków ? I wtorków ?:D

Odkąd skończyłam szkołę, pokochałam poniedziałki :)
Na ten fakt składa się kilka czynników 
1. Wysokie prawdopodobieństwo wizyty listonosza
2. Nowe dostawy w moim ulubionym sh.
3. Mogę spać, gdyż zajęcia zaczynam o 13 

No i powiedzcie mi jak tu nie kochać poniedziałków :)
Co innego sprawa tyczy się wtorku gdyż jedynie pkt 1 mu odpowiada. Ale i tak bardzo go lubię. Szczególnie dzisiaj :D

Wczoraj z samego rana odebrałam od listonosza  2 przesyłki jednak dziś pokażę Wam tylko jedną, gdyż o tej drugiej niedługo pojawi się nowy post :)

Paczuszka jest ze sklepu BeautyEver a w niej moje małe zamówienie :)


Natomiast druga paczuszka, która dotarła do mnie dzisiaj to efekt współpracy z drogerią eZebra.
Do przetestowania dostałam te oto cudeńka


Ja zabieram sie do testowania :)

Buziaki :*

_____________________________________
Kochani !

Przypominam, że jutro o godz. 23:59 kończy się konkurs na blogu w którym możecie wygrać róż z limitowanej kolekcji Essance Vintage District :)

Zapraszam :)

KLIK